U wybrzeży Półwyspu Helskiego, niemal na samym jego koniuszku, leży zasypana piaskiem i przykryta wodą dawna osada.
Jeszcze sto lat temu na Półwyspie Helskim można było znaleźć drogowskazy kierujące do miejscowości Stary Hel. A właściwie wskazujące drogę nad brzeg morza, gdzie – jak utrzymywali tutejsi mieszkańcy – przed wiekami istniało miasto. Ich opowieści potwierdzali także rybacy, którzy często wyciągali w sieciach ludzkie kości. Twierdzili, że pochodzą one z rozmytego przez morze starohelskiego cmentarza. Na Półwyspie Helskim krąży też legenda, według której dawno temu Hel zniknął z powierzchni ziemi za grzechy jego mieszkańców. Byli oni ponoć tak rozpustni i rozwięźli, że rozgniewany Bóg zesłał na nich katastrofę. Ziemia się zatrzęsła, morze rozszalało i pochłonęło miasto. Podobno do dziś na morzu w miejscu, gdzie kiedyś wznosił się Stary Hel, słychać dochodzące z głębiny bicie dzwonów na trwogę. A w Zielone Świątki – rocznicę katastrofy – śpiewają zaklęte w syreny Helanki.
Tropem tych legend i opowieści podążył Mirosław Kuklik, dyrektor Muzeum Ziemi Puckiej. Po prawie 10 latach badań – rozmów ze starymi rybakami oraz wertowania archiwów – zebrał dokumenty potwierdzające, że Stary Hel istniał naprawdę. Było to duże i prężnie rozwijające się miasto, które powstało o wiele wcześniej niż znany nam dziś Hel i przez pewien czas z nim współistniało. W XVIII wieku zostało zalane przez morze. Jedyne archeologiczne ślady zatopionego miasta, na jakie udało się natrafić Kuklikowi, pochodzą z 1935 roku. Podczas budowy portu marynarki wojennej, mniej więcej półtora kilometra na północny zachód od dzisiejszego Helu, na głębokości dwóch-trzech metrów natrafiono pod warstwą mułu na duże fragmenty murów miejskich. – W książce „Samotny półwysep” Włodzimierza Steyera znalazłem wzmiankę o tym, że podczas budowy portu na Hel przyjechali naukowcy z Torunia. Nie ma w niej jednak mowy o wynikach ich prac. Być może nie pozwolono im prowadzić badań, bo wojsko spieszyło się z budową portu – przypuszcza Kuklik.
Istnienie Starego Helu potwierdzają również dawne mapy. Widać na nich wyraźnie, że przed wiekami cały Półwysep Helski od strony zatoki był o wiele szerszy niż dziś. Między XV a XIX wiekiem morze zabrało około 200 metrów ziemi. Na XVI- i XVII-wiecznych mapach można też znaleźć dwie miejscowości o nazwie Hel: jeden Nowy, a drugi właściwy, po niemiecku określany Alte Hela, czyli Stary.
Iwona Pomian, archeolog podwodny z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, jest więc przekonana, że śladów dawnego miasta warto szukać. – Będzie je można wykryć wyłącznie nowoczesnymi metodami geofizycznymi, które pozwolą zlokalizować pozostałości osady ukryte pod grubą warstwą piasku – mówi. Na razie jednak badań przeprowadzić nie można, bo dostępu do Starego Helu strzeże wojsko. Mirosławowi Kuklikowi pozostaje więc wertowanie historycznych dokumentów i w nich tropienie śladów zaginionego miasta.
Pierwszą wzmiankę o Helu naukowiec znalazł w relacji anglosaskiego podróżnika Wulfstana, który wypłynął w IX wieku w rejs z Hedeby na Półwyspie Jutlandzkim na wschód wzdłuż południowego wybrzeża Bałtyku, gdzie natrafił na Hel. Prawdopodobnie była to wtedy osada okresowa, do której ludzie przybywali jedynie na czas polowań na foki. Jednak już w XII wieku zaczęła się gwałtownie rozwijać, o czym świadczą kroniki duńskie z tamtego okresu. Osada wzbogaciła się na handlu śledziami, których obfite ławice żyły u wybrzeży Helu. Ryby te kupowała cała chrześcijańska Europa. W owym czasie Europejczycy często pościli, a śledzie stanowiły podstawę postnego menu.
Dobra passa Starego Helu i jego mieszkańców trwała na pewno do początków XV wieku. Z 1430 roku pochodzi bowiem zbiór praw miejskich i zwyczajów lokalnych zwany wilkierzem. Czytamy w nim, że w Helu było dziewięć winiarni, kilka karczm, łaźnie, reda portowa i warsztaty szkutnicze. Przy głównej ulicy, Długiej, stał ratusz z mechanicznym zegarem wskazówkowym. W owym czasie taki czasomierz był czymś wyjątkowym na całym Pomorzu. Nie mógł się takim pochwalić nawet Gdańsk – wtedy główny port w Zatoce Gdańskiej.
Wilkierz z dużą dokładnością określał prawa i obowiązki mieszkańców Starego Helu. – Napisano w nim na przykład, że cisza nocna ma zapaść w mieście wtedy, gdy mała wskazówka zegara pokaże dziewiątkę – opowiada Kuklik. Kodeks regulował też sposób uprawiania rybołówstwa i organizowania połowów. Nam może się on wydawać dość niezwykły, a to dlatego, że wiosną, czyli na początku sezonu rybackiego, kupcy z Gdańska kupowali (!) helskich rybaków. Dawali im pieniądze na łódź i odkupywali od nich sieci i narzędzia, tak by nie mogli ich używać do połowów dla kogoś innego. Rybak podpisywał kontrakt nazywany nakładem, zobowiązujący go do oddawania kupcowi ustalonej ilości ryb. Gdy złowił mniej, nie dostawał wynagrodzenia.
Ten system zatrudniania stał się początkiem końca dobrych czasów dla miasta – jedną z przyczyn ucieczki rybaków ze Starego Helu i jego upadku. W połowie XV wieku – jak wynika z kronik Ligi Hanzeatyckiej – w okolicach Helu zaczęło bowiem brakować śledzi. Ryby przeniosły się na zachód. Ogromne ławice pływały w okolicach Kołobrzegu, a potem duńskiego miasta Skagen. Za rybami podążyli też rybacy. Początkowo schronienie znaleźli w osadzie, która powstała na początku
XV wieku około półtora kilometra od Starego Helu. To ją nazywamy dziś Helem. Tam nie dosięgała już rybaków władza gdańskich kupców. Mogli więc sami decydować o swoim losie. Z czasem część potomków dawnych mieszkańców Starego Helu opuściła półwysep i osiedliła się m.in. w Niemczech w okolicach Lubeki.
Gwoździem do trumny Starego Helu był wielki pożar miasta w Wielkanoc 1572 roku, opisany w kronice kościelnej. Według relacji, do których dotarł Kuklik, przez wiele lat znajdowała się ona w zakrystii kościoła ewangelickiego w Nowym, dzisiejszym Helu. Ocalał tylko kościół katolicki pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, ale i on nie ostał się długo. Z relacji Efraima Pretoriusa, gdańskiego podróżnika, wiadomo, że w 1705 roku pozostały po nim jedynie ruiny. Wykorzystano je potem do rozbudowy kościoła ewangelickiego w Nowym Helu. W ten sposób zniszczono zarazem część dowodów na istnienie dawnego miasta.
Pamięć po nadmorskiej osadzie jednak pozostała. Mirosław Kuklik ma więc nadzieję, że wkrótce uczonym uda się przeprowadzić badania archeologiczne. I odtworzyć dawne dzieje słynnego dziś kurortu.
Źródło: Newsweek.pl
Dodaj komentarz